niedziela, 21 kwietnia 2013

EuroTrip April 2013 część 1 - Cork & Faro





Po kilkumiesięcznej przerwie postanowiłem ruszyć się nieco z domu i trochę polatać. Mnogość tanich ofert lotniczych kusiła mnie już od dawna. A  oferta na przelot Wizz Air na trasie Katowice-Pyrzowice do Cork-Chorcai w Irlandii za 24 PLN przekonała mnie ostatecznie i postawiła kropkę nad "i" (właściwie bilet sam się prosił o zakup).
W różnych częściach świata można znaleźć sporo przepięknych miejsc i plaż, ale każdy ma swojego faworyta. Póki co moim od 2012' jest Portugalia i malownicza miejscowość Lagos leżąca w dystrykcie Faro, w regionie Algarve ze swoimi atrakcyjnymi plażami, kolorowymi uliczkami, dorodnymi palmami i portem z zakotwiczonymi łódkami i jachtami, tworząc niepowtarzalny klimat. Plan w oparciu o pojawiające się oferty szybko nabrał realnego zarysu, z którego powstała ciekawa, a przy tym ekonomiczna mapa kwietniowego EuroTripa. Nie wybieram się do samego Lagos, ale zachaczam o region Algarve i miasteczko Faro, do którego jak dotąd nie miałem okazji się wybrać.  

Trasa kwietniowej wyprawy: 

Katowice - Cork - Faro - Porto - Frankfurt Hahn - Katowice - Dortmund - Alghero - Londyn - Katowice

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
5 krajów,  9 lotów,  11 dni,  ponad 11,5 tyś. przebytych km  
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

EuroTrip April 2013 część 2 - Porto

Lot z Faro do Porto na pokładzie linii Ryanair (474 km, koszt 10 €) przebiegł błyskawicznie. Zresztą cały przespałem więc ciężko mówić o tym czy trwał długo czy krótko. Rankiem ląduje na Aeroporto Porto Francisco Sá Carneiro (OPO). Międzynarodowy port lotniczy położony 10 km na północ od centrum miasta. To jeden z największych portów lotniczych w Portugalii. Robi całkiem miłe wrażenie. Stąd z łatwością można dostać się do centrum miasta busem, pociągiem lub metrem, które posiada 6 linii (A-niebieska, B-czerwona, C-zielona, D-żółta i E-purpurowa, F-pomarańczowa), a w tym ponad 80 stacji.  Z lotniska do celu należy kierować się metrem (E Line) na Estadio do Dragao lub Campanhã lub Fanzeres i wysiąść na stacji Bolhao, która  znajduje się niecałe 2 minuty spacerem od obiektu, w którym dokonałem rezerwacji noclegu (zresztą po raz pierwszy w pokoju wieloosobowym dla 8 osób).  


Plan metro w Porto (link).
 


EuroTrip April 2013 część 3 - Alghero (Włochy)

"Wśród miast, które warto zobaczyć przyjeżdżając na Sardynię - przyznaję od razu, 
że jest ich niewiele - najwyższą pozycję zajmuje Alghero.
Położone w północno-zachodniej części wyspy jest łatwo osiągalne,
a niekiedy wręcz niemożliwe do ominięcia 
- znajduje się tu jedno z lotnisk obsługujących loty międzynarodowe: Fertilia"


Taką informację znajduje na jednej ze stron poświęconych Sardynii. Naturalnie cieszę się, że właśnie wybrałem to miasto jako kolejny punkt w moim kwietniowym EuroTrip-ie. Dotarcie tutaj jednak zajęło mi trochę czasu, bowiem po wylocie z Porto odwiedziłem lotnisko Dortmund, następnie przez Katowickie Pyrzowice dostałem się na lotnisko Frankfurt Hahn, skąd właśnie przyleciałem do Alghero. 

Mała kombinacja z wykorzystaniem tanich linii lotniczych, z jednej strony pozwala na zakup biletów za niewielkie pieniądze, a z drugiej wydłuża czas dotarcia do celu. Ale dla mnie celem jest poznawanie nowych miejsc, zatem to mi zupełnie nie przeszkadza. Stoper na lotnisku Dortmund pozwalał mi na szybkie zwiedzenie miasta i taki był plan. Jednak po dotarciu na miejsce nocne zwiedzanie Porto dało o sobie nieoczekiwanie znać i mocno zmęczony zwyczajnie sobie odpuściłem. Zanim uciąłem sobie drzemkę najpierw obejrzałem lotnisko, teren wokół oraz zafundowałem sobie kawę, w kawiarence w końcu terminala. 

Niemcy, Dortmund Airport (DTM)  

Po wyjściu z terminala jest przystanek którym można udać się do miasta linią 440. Autobus jeździ dość często więc można spokojnie się stąd wydostać, ale pewnie też widząc ilość przystanków zdaje się nie spieszy się :-).  

EuroTrip April 2013 część 4 - London (pierwszy raz)

Londyn (ang. London) – miasto w południowo-wschodniej części Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że każdy już tu był, wszystko widział i nie ma o czym pisać. No może... Wprawdzie Wielka Brytania nie jest mi obca, ale konkretnie po Londynie nie miałem przyjemności zwyczajnie pochodzić (ani też nigdy nie byłem tu tranzytem). Mając taką okazję z tym większą chęcią i ciekawością realizuje to wyzwanie.
Wyzwanie no tak, bo przelot do i z Londynu zaplanowałem w ostatniej chwili rezygnując z lotu powrotnego do Katowic z Alghero przez Frankfurt Hahn (w którym miałem mieć nocleg) i zamieniłem to na Londyn. Jako, że nie bardzo miałem kiedy się przygotować pojawiły się obawy jak ogarnę to miasto, ale wydrukowane mapki i dobry pożyczony przewodnik przestudiowany głównie podczas lotów musiały wystarczyć. Mam praktycznie cały dzień, aby zobaczyć to co w Londynie zobaczyć koniecznie trzeba. Szału nie ma, ale na rozglądnięcie się musi wystarczyć.  


Przylot do Portu lotniczego Londyn-Stansted odbywa się zgodnie z rozkładem lotów. Zastaję sporą kolejkę do przejścia przez bramki kontroli w każdym z kilku stanowisk i staję w jednej z nich (ponoć tu tak zawsze). Z lekką zazdrością patrzę jak praktycznie bez żadnej kolejki sporo osób przechodzi płynnie korzystając z nowoczesnych samoobsługowych punktów odprawy. Niestety jest mały haczyk - trzeba mieć paszport biometryczny. Mój pamięta czasy kiedy takich cudów nie było :-). Notabene zaraz po powrocie wyrobiłem taki nowszy. W kolejce zeszło ponad 20 minut, ale do miejsca obok terminala, z którego odjeżdżał do miasta easyBus, dotarłem ze sporym zapasem czasu. Ceny biletów u tego przewoźnika na taki kurs zaczynają się od  £4 w obie strony, oczywiście ta cena to dla kilku pierwszych osób. Na konkretną godzinę mnie się udało kupić przez neta za:  £9,99 w jedną i  £4,49 bilet powrotny. Ceny są różne u różnych przewoźników i w zależności od terminu, godziny odjazdu, i popytu zmieniają się. Busy odjeżdżają średnio co 30 min. Mnie udało się pojechać do Londynu kursem o godzinę wcześniej niż miałem wykupiony bilet (były wolne miejsca i kierowca bez problemu zgodził się mnie zabrać). Busik sprawnie przebił się przez zatłoczoną drogę, głownie w mieście. 
Na "Baker Street" gdzie jest przystanek końcowy wymieniłem w kantorze parę  € na  £, aby przynajmniej zjeść jakiś normalny obiad,. Przydadzą się też na metro, które zaplanowałem zweryfikować (znaczy sprawdzić czy takie dobre jak piszą w przewodnikach). Przydałyby się też może i jakieś zakupy na powrót do domu zrobić, ale z bagażem podręcznym nie poszaleje. Po dojechaniu na miejsce ze sporym zapałem ruszyłem na miasto. Drogę przemierzam spacerkiem najpierw kierując się mapą, a potem podążam po prostu za tłumem (owczym pędem), który wyraźnie wyznaczył mi kierunek.  
  

niedziela, 14 kwietnia 2013

Sicilia

5 dni, 3 morza, 1 wyspa - Sicilia !!!


Aeroporto Closed! – mówi strażnik. Że jak? Zamykane? No nie nie!!!

          Nie tak miała wyglądać pierwsza noc :-) nie mówię od razu że hotel, czy coś, ale fotele czy podłoga wewnątrz lotniska są znaczenie lepsze niż zimna ziemia na zewnątrz. Lotnisko zamknęli nam na noc, więc 4 godziny snu pod murami - choć ciągłe budzenie się - bo zimno (był kwiecień ), bo niewygodnie – trudno nazwać snem. Zapowiedź małej przygody ciekawa, że aż bałem się co będzie dalej. Pierwsze wrażenie w sumie żadne, ale to chyba przez małe zmęczenie… Rano wynajęliśmy samochód i ruszamy! Wyjechaliśmy na wschód wyspy. Naszym pierwszym celem była nadbrzeżna miejscowość Cefalu. I co? Czekacie, aż napiszę coś w stylu „piękna miejscowość”? więc piszę :-) - wyglądała ciekawie, miała swój urok. Wąskie uliczki, ładny kościołek czy coś takiego. W tejże to mieścinie po raz pierwszy o mały włos nie rozjechałby mnie skuterek! „Jak Ty B…. jeździsz” - już mi się cisnęło na usta. Darowałem sobie jednak uzewnętrznianie moich emocji bo napastnik (tak go nazwijmy) zniknął szybko w tłumie.  Trzeba stwierdzić, że na całej Sycylii mnóstwo osób porusza się właśnie takim środkiem lokomocji – i niestety w ten sam szalony sposób. A co do samego przestrzegania zasad drogowych to o mamma mia! Jak oni jeżdżą!! – naczelna zasada - najpierw podłącz się do ruchu, a potem sprawdź czy nie oberwałeś :-) Może to trochę na wyrost, ale nieraz tak odczuwałem.